Galeria Pod Chmurką / Open Air Gallery

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recycling art. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recycling art. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 listopada 2014

Opowieść o gniewie!

Wstał rankiem. Ubrał się, jak to przed wojną bywało, elegancko. Spojrzał w niebo. Nie zabrał parasola.
Kiedy wszedł do urzędu, urzędniczkom dech zaparło. Taki wypachniony, taki wykrochmalony. Poprosił o jednąkartkę pocztową i jeden znaczek. Zza pazuchy wyjął pióro, którym szybko wykaligrafował stek wyzwisk i oszczerstw. Do kobiety.
Nie ładna i nie brzydka. Taka w sam raz. Taka, za którą mężczyźni szaleją. Przebiera i wybiera... między tym od papierosów, od codziennej prasy, żyletek na brodę...

Żółty kiosk dostał list...
i teraz od czarnych ptaszysk opędzić się nie może!

niedziela, 22 czerwca 2014

Opowieść o głupich myślach...

Mała dziewczynka ogląda zdjęcia swojej mamy. Z odległej młodości. Z czasów Troi. Najbardziej lubi te, na których siedzi obok nieznanego mężczyzny. Opalony. Oficjalna biała koszula złamana nieoficjalnie modnymi okularami. Na słońce.
Nie może spojrzeć mu w oczy i poprosić, żeby to on był jej tatą.
I nie wie gdzie mieszka. Może bardzo daleko. Tym lepiej. Byle dalej. I w myślach wysiada na maleńkiej stacji. Nad morzem. Tam muszą mieć takie okulary na słońce!



środa, 23 kwietnia 2014

Opowieść o byciu!

Jak większość kobiet muszę być. Tu, tam. Zrobić trzeba to i to. I jeszcze to, a potem to. I chociaż gotować nie lubię, to czasem chciałabym ugotować coś innego, ale dziecko mam, a nie kota. I znów mizeria. I jest czas, że bym noc całą w pracy przesiedziała, bo do domu mi się nie chce, a potem dumna jestem z siebie, że daje radę.
Lodówkę z CCCP odmroziłam.
Kredki w piórniku dziecka zatemperowałam.
Szafkę gdzie cukier trzymam przetarłam.
Szkło posegregowałam
na blade i zielone kolory.

Nakrętki odkręciłam.

Odkurzyłam.

Buty dziecka przetarłam. Potem swoje.

Nie jestem dziś swoim najlepszym przyjacielem. Nie dziś.

Poszłam na zjeżdżalnię. Dmuchaną. Upał był.

To nic, że upał. Dziecko chce watę cukrową.

Ma lepkie łapy. Skończyła się woda. Ta z torebki.

Skubać sweterek, czy włos?
Kawa biała czy duża?
Posadzić trawę. Tę zwykłą.

Kupić ziemię, do zwykłej trawy.

Umówić się.

Wypić drugą białą.

Raczej małą. Czasu na dużą brak.

100% normy. Nie zawsze.

Potem gonię.

Odrabiam lekcje.

Kanapki nie zjedzone!
Przyjmuję kwiaty.











wtorek, 14 stycznia 2014

Opowieść o tym, że czasami się komuś coś wydaje i to wystarczy żeby tak się stało, jak się wydawało...

Czasami ktoś z WidzeJowiszy wyjeżdża. Starzy ludzie mówią, że „ucieka”. My jednak tego nie rozumiemy. Zwykle wyjeżdżający musi przejść całe WidzeJowisze, bo przystanek autobusowy jest na samiuśkim końcu, tam, gdzie zaczyna się nowa droga albo może kończy nasza. Bo tamta droga, jest już nie nasza. Tuż przed jej początkiem ktoś postawił znak z Napisem WidzeJowisze i ten napis przekreślił na czerwono. Może nawet to ten sam człowiek, co wykopał naszą hałdę?
Zwykle wiadomo, kiedy ktoś ma zamiar wyjechać. Mówi się o tym przy kuchennych stołach, podczas kolacji, że szkoda ,że raczej już nie wróci, kiedy innego nieba niż to w WidzeJowiszach zasmakuje.
Nigdy nie widzieliśmy, żeby ktoś biegł, ani nawet szedł szybko. Takim normalnym kokiem, tylko z dużą torbą i pięcioma reklamówkami, to może trochę inaczej szedł niż zwykle. Raczej wolniej, szczególnie, kiedy padał deszcz i w dziurach nazbierało się sporo deszczu.
Może skakał, a starym wydawało się, że ucieka...

piątek, 10 stycznia 2014

Nie jestem zamożnym człowiekiem, dysponuję niewielką ilością czasu, który usiłuję nagiąć do granic możliwości.
Zaczynam dzień od kawy i sama nie jadając śniadań, tłukę sześciolatkowi do łba, jaki to ważny posiłek.
Żyję z dnia na dzień i staram się otaczać ludźmi, co nie narzekają z byle powodu, bo prawo narzekania mają Ci tylko, co chore dzieci mają!!!
Nie wspieram pijaków! Czasem daję dwa złote cygance, tej z Kazimierza. Przyjdzie, pogrzeje przy piecyku kolana, poględzi i idzie dalej.
Nie wspieram schronisk dla zwierząt, bo takie to czasy mamy, że nasi emeryci nie mają na plasterek salcesonu, a dzieci kanapek na drugie śniadanie.

Zdrowe dziecko mając (bo nie liczę katarów, zapaleń ucha, alergii, emocjonalnych wzlotów i upadków)cieszę się jak głupia.

Drżałam kiedy mój synek trafił do inkubatora na jedną noc. Urodzić się nie chciał sam z siebie za nic na świecie. Kiedy w końcu wywołano go na świat okazało się, że ciężko mu oddychać. Urodził się z węzłem prawdziwym na pępowinie. Inkubator opatrzony czerwonym serduszkiem trochę mnie uspokoił. Wiedziałam, że to dobry i nowoczesny sprzęt.
Kiedy miła pani przyszła zapytać, czy życzę sobie, żeby bezboleśnie zbadać słuch mojemu noworodkowi zrobiło mi się raźniej. Certyfikat badania słuchu na zawsze wklejono do książeczki zdrowia. Na certyfikacie znajome serduszko.
ja tylko tyle do czynienia ze sprzętem w serduszko miałam. Są jednak rodzice, co na nie patrzą każdego dnia, przez wiele miesięcy.

Oddałam jedną ze swoich prac na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zaczęłam od złotówki, bo każda się liczy...

Link do aukcji tu:

http://aukcje.wosp.org.pl/biale-pole-i919415

Pada dziś... zimy nie ma... i tyle drzew się budzi...

piątek, 18 października 2013


Opowieść o tym, że nie cegła dom tworzy, a ludzie...

Dom w którym się wychowałam jest mały. Nie miałam w nim swojego miejsca, nie licząc chwil, kiedy mama nakrywała kocem stół i pozwalała mi pod nim mieszkać do wieczora.
Latarka dyndała na szyi.

Cały mój wewnętrzny świat utkał dom, którego nie lubię.
Noszę go jedynie w głowie, nie w sercu.

Zimny, mały dom!





Kiedy dostałam drewniane klocki - domki, zastanawiałam się jak je pomalować.

Postawiłam na prostotę:
biel
czerń
błękit






























Domki wycięte z drewna znalezionego nad Bałtykiem, musiały pozyskać odrobinę słońca...










i proste symbole.












Domy narysowane przez mojego sześciolatka, wypełnione po mojemu, stały się nową ilustracją.











Za nami przeprowadzka. Cieszymy się. To my dom tworzymy gdziekolwiek będziemy... byle razem!
































Mieszkamy ładnie i wrastamy w miejsce;)

































Codzienna droga do szkoły i pracy...


Niech się wali cały świat...

Lubię wracać do domu...





piątek, 21 czerwca 2013

 Opowieść o tym, co tam na Józefa w ten upalny letni wieczór...

Obserwacja turystów. Trochę wina. Praca, którą kocham. Teraz dwie panie zajrzały i się cieszą;)
Uwolnione rysunki przeglądam...

Autobus na Wiśle... jeszcze wiosną wczesną...

a potem... spadł śnieg...




I poszłam do stolarza z ulicy Józefa. Stolarz zasłuchany w "jedyne i prawdziwe" radio...
Wysłuchał mej tyrady i przecząco pokręcił głową!








a potem przyszła odwilż... i lżej na sercu, bo wiosna na progu pracowni ...

Chłopiec uwolniony na drzwiach, jeszcze brązowych! Oooo.... jak ja czekałam na ciepło i czas, kiedy te drzwi wreszcie na biało pomaluję...










a potem spadł śnieg, duuuużo śniegu....

I czas stanął w miejscu. I ręce opadły i skrzydła...












czekanie ma to do siebie, że zawsze się opłaca....

I uwolniłam lisa na Krakowskiej w ciepłych promieniach słońca...











a potem uwolniłam kominiarza....


Na szczęście. 
Dał nura w zieloną trawę!












a potem....

W dniu urodzin trzeba się uwolnić. Ja, rower, koszyk, słońce, trawa, wiatr, Wisła, most;)













a potem...

Fala upałów!
Chwilo trwaj!
I lato dziś przyszło...

Z latem. to ja mam tak jak w wierszu Miłosza... najlepsze jest oczekiwanie, bo teraz troszkę mi smutno, że lato zaraz minie!






Dobrego i długiego LATA!!!














wtorek, 28 maja 2013

Opowieść o planach!

Kiedyś chcieli zamienić duże miasto na małe miasteczko. Miasteczko senne, z ładną drewnianą zabudową i wodą zdrojową do wypicia raz na jakiś czas. Obejrzeli dom, co lekko pochylał się w stronę małej rzeczki przepływającej przez działkę. Dach nowy trzeba i wszystko trzeba, ale już siebie w nim widzieli. Nawet psa.
Jedna z sióstr chciała dom sprzedać, brat też, druga z sióstr nagle się rozmyśliła sentymentalnie. 
Bo mama w tym domu się rodziła, bo wszystko co najlepsze w jej życiu, z tego domu wyszło, bo najładniej szumią tu drzewa, a i sąsiad dobry, choć wysokim płotem  od brukowanej ulicy odgrodzony.

W mieście dużym zostali i tylko czasem wspomnieniem wrócą i pomyślą o sennym miasteczku i o tym, jaki by teraz ich życie wyglądać mogło...

Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20

czwartek, 18 kwietnia 2013

Opowieść o tym co lubię... czyli porcyjka kolażowa!

Polubiłam chrrrrropowate ściany w pracowni. Dziś mówię, że są rustykalne;)
A to... to pierwszy kolaż, który tam powstał;)








Lubię kiedy wszystko w czasie i przestrzeni znajduje swoje miejsce.

" O duszy" powstał kiedy na fejsbukowym liczniku wskoczyło 666;)











Lubię pracować nocą.

Radzę sobie mimo tego, że wszystkie niemal szpeje mieszkają w pracowni;)

Lubię sobie radzić;)











Lubię wiosnę. Wiosną mam urodziny, wiosną straciłam głowę i dałam się poprosić o rękę, żeby następnej wiosny zostać żoną.

Lubię czekać na wiosnę... choć nie tak długo jak tej zimy;)









Lubię kiedy jest akcja!















Lubię akcenty. "Judasz" to mój jedyny tegoroczny świąteczny akcent.















Wbrew pozorom lubię krótkie zdania;)









P.s. No i mamy pierwszy taki ciepły wieczór... Wyniosłam leżankę wiklinową. Kiedy już dziecię spać pójdzie, zabieram koc i ląduję, żeby popatrzeć w niebo. Pewnie jakaś nowa myśl przyjdzie mi do głowy;)


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Opowieść o tym, że łatwo być królem...

Kolejarskie bloki. Wszystkie otynkowane na szaro. Układ mieszkań wszędzie taki sam. Piec kaflowy na węgiel wtopiony w ścianę tak, że ogrzewał dwa pokoje.  Zazdrościłam kuzynce,  że ma swój pokój. Że ma łóżko chowane w meblościance. Że ma lalkę pozytywkę wygrywającą motyw z "Jeziora Łabędziego". To jednak ja, mieszkająca na wsi bidula miałam coś, co nazywano łazienką;)


Praca powstała na pozyskanej szarej tekturce, która ma nieskazitelnie złoty odcień ;) Uwielbiam...

Wymiary: 13x13
Oprawa: 20x20

środa, 3 kwietnia 2013

Opowieść o wietrze

Wiatr szumiał w wielkim dębie, co koło zabudowań gospodarczych rósł. I choć zabudowania gospodarcze pojawiły się  znacznie później niż dąb, to dąb ustąpić musiał. Zbyt mocno szumiał i szumem zagrażał okolicznym dachom.

Wróciłam ze szkoły i oniemiałam. Po dębie został ogromny pień i ciepło w zimowe dni, bo dąb ogień trzyma długo.
Zimowe dni na wsi. Węglowy piec wychłodzony przez noc. Kiedy byłam mała, często spałam z mamą. Rano, nie wysuwając nóg spod pierzyny ubierałam czerwone rajtuzy, których szczerze nie znosiłam. Po omacku usiłowałam nogą w odpowiednią "nogawkę" trafić, nogawka skręcona i pięta zupełnie nie tam, gdzie pięta. Mama mi te rajty odkręcała na nogach. Nie raz uszczypnęła w pośpiechu... bo szkoła, bo praca, bo pies musi jeść dostać. Bo kiedyś, to zmiękczających płynów  do płukania nie było. Bo kiedyś, to się psom jedzenie gotowało.

Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20

środa, 27 marca 2013

Opowieść o ustępstwach!

W związku atakiem przedszkolnej zarazy praca wre przy kuchennym stole. Głównie nocami. Idę na te ustępstwa, bo noc twórcza bywa bardzo i lubię to! W dzień muszę mieć wsparcie... kawa z mlekiem i dobre słowo z ust pięciolatka.







Pięciolatek będący na fali rycerskich przygód pragnie namalować kolejny zamek. Udostępniam mu płótno metr na metr. Niech ma. Kontur nasmarowany. Kolorystyka wybrana. Palec w ruch. dzieło epokowe ma ozdobić salon;) Taka plama koloru przyda się na te białe święta.









W wolnej chwili dnia marzę o tym, żeby leżeć pod drzewem akacji w letniej sukience i żeby we włosach akacji wiatr wyszumiał mi... że kocha i nigdy nie opuści...









poniedziałek, 11 marca 2013

Opowieść o nocnym recyclingu.

Chociaż pracownia działa, to ja i tak spędzam najbardziej twórcze godziny przy kuchennym stole. Noc. Cisza. Pozyskana cudem tektura. Teksty ze starych gazet, bardziej inspirujące niż kiedykolwiek...
Słowem recycling art!
Głównymi bohaterami nowych prac są ludzie. Całkiem dziwni. Obiecałam sobie, że te kilka prac pokażę dopiero w dniu oficjalnego otwarcia. Bo ja wiem, czy wytrzymam? Najlepszymi i wiernymi odbiorcami mojej zabawy  w rysowanie jesteście WY!
Ściskam nocką czarną!