Galeria Pod Chmurką / Open Air Gallery

sobota, 29 września 2012

Opowieść o Placu Nowym, pięknej pogodzie i jutrzejszym dniu.

Nie mogłam się powstrzymać. Muszę pokazać kawałek swojego miasta, w którym żyję od 13 lat. Kocham Kazimierz za ludzki gwar! Dziś za jesienne słońce, a w piątek za chmury jak na flamandzkich obrazach. 

Czasami coś wyszperam na pchlim targu, wypiję kawę w Kolorach i wyjdę do ludzi z ilustracjami. 


Plac Nowy. Kwiaty, warzywa, starocie, ja, góral z serami, biżuteria, używane książki...













Alchemia, Kolory, Mechanoff, Królicze oczy, Finka, Singer... Cafe tu, cafe tam;)

A jutro słońca!

piątek, 21 września 2012

Opowieść o BAOBABIE

Plac Litewski w Lublinie. Po środku umierające drzewo -  Czarna Topola potocznie zwana BAOBABEM.  Świadek wydarzeń, miejsce spotkań, cień w upalny dzień. Jego kończąca się właśnie historia, stała się inspiracją projektu społeczno - edukacyjnego (link TU). Zaproszona do akcji napisałam krótką historyjkę (a właściwie ciąg dalszy do wilczych rozterek), w której motywem przewodnim jest drzewo. Pracę wykonałam  na papierze, pozyskanym z koperty po rentgenowskim zdjęciu. Papier ma cudny, złoty odcień. Taki jak lubię najbardziej. Recycling i drzewo dla drzewa;)

Moja smutna historia, która ma jednak na samym końcu dobrą wieść...


































Krótka historia o wypłowiałym wilku na wypłowiałej polanie.


Usiadł na skraju lasu. Wrócić, czy też nie… Spędził tu całe dzieciństwo.
Jakiś ten las mały, ciasny, zbyt ażurowy. Podobno przyjechała jakaś wielka, żółta maszyna i przewróciła kilka drzew. Czy jego ulubione, to grube po środku polany przetrwało? Ileż to błogich chwil przeleżał w jego rozłożystym cieniu. Ileż to leśnych zwierzątek wystraszył zza niego! Tylko stary niedźwiedź nigdy się nie nabrał. Podobno on też odszedł.
Raz jeszcze ogarnął spojrzeniem, teraz jakby czulszym, młode, przy brzegu rosnące drzewa i pozwolił, żeby znajoma ścieżka zwiodła go w głąb zielonej gęstwiny.

Polana cała zalana słońcem wydała mu się obcą krainą. Ciemna plama cienia towarzysząca mu podczas zabaw, znikła zabierając ze sobą soczystość traw. Cicho, na palcach, jakby nie chcąc zbudzić wystającego z trawy ogromnego pnia, przycupnął na jego brzegu. Przyjemne ciepło, takie, jakie przepełnia nas na widok dawno niewidzianego przyjaciela, rozlało się pod wilczym futrem i przybrało formę kilku łez, które pospiesznie otarł. Dopiero teraz usłyszał radosny świergot ptactwa. Dopiero teraz, kiedy łza oczyściła oko, zobaczył soczystą zieleń młodych gałązek. Pogładził ciepłą od słońca tarczę pnia. Słoje potwierdziły upływ czasu.

Sucha trawa szeleści i ten nowy dźwięk nawet mu się podoba. Zostaje. Przywyknie. Poczeka na nowego przyjaciela, zza którego będzie mógł straszyć leśne zwierzęta. 

sobota, 15 września 2012


 Opowieść o fascynacji.

Tak. Jestem zafascynowana poszukiwaniem słów. Trawię na to całe chwile! Pod drzewem, siedząc na czerwonym kocu. W pociągu, który pędzi na podłódzką wieś. W " Kolorach" na kawie. Wreszcie przy kuchennym stole, czyli w mym biurze;)

Krótkie zdania obwieszczające coś komuś. Nie służą na pozór niczemu i nikomu. A jednak cieszą mą duszę, bo ja przy tym szukaniu słów, zatracam się gdzieś, oczyszczając pamięć. 

Mam wobec nich plan
Muszę jednak zebrać ich sto! Nie spieszę się... Gromadzę je między kartkami pewnej książki...


Wiem, że się nie da! Wiem, że nie mam wpływu na ludzki los. Ale... może taki kupon! Taki tani kupon kogoś uszczęśliwi?! Ważny, bo sprawdzony.






Do "pięciu malutkich drzew" mam ja słabość. Od nich zaczęła się zabawa. Nie mogłam sobie odmówić!


















Po co komu takie paciorki? Po co komu włóczkowe kanarki z takimi paciorkami? Ileż to w domach mamy zupełnie niepotrzebnych rzeczy...


















Wilcze uszy miewam często. Lubię wilki. Co robić!














 Po co komu taki gruchot. A jednak... Żal czasem wyrzucić coś, co towarzyszy nam od wieków!


środa, 12 września 2012

Opowieść absurdalno - oniryczna z realizmem pogranicznym w tle, czyli czeski film!

Zrobiłam na FB małą zabawę;)

Nasz wspólna historyjka rozpoczęta za pomocą słów znalezionych w starej gazecie, brzmi następująco;)







- znaleziono szafę...
- lecz zgubiono do niej klucz...
- szafa, na pozór całkiem zwyczajna wydzielała dość niezwykły zapach, coś jakby...
- jaśmin, jakby śliwka ze szczyptą wanilii. I to dudnienie...
- Od niego talerze podskakiwały w szafkach. Jakby ją otworzyć - zastanawiali się...
- Nagle, nie wiedzieć skąd, pojawił się staruszek z czerwonym parasolem i...
- z jej wnętrza, co pewien czas, dobiegało tajemnicze rytmiczne stukanie...
- Staruszek nie bacząc na zgromadzonych, sięgnął do kieszeni i bez słowa wyjął zeń...
- guzik koloru szmaragdowego...
- a na odwrocie tegoż guzika, znajdował się tajemniczy napis, który...
- brzmiał złowrogo:
- "kto dotyka tego guzika" ten...
- przenosi się do świta magii...
- Nagle ktoś zauważył, że szafa ma okrągłe zagłębienie na drzwiach...
- w kształcie czereśni...
- I choć szafa miała ślady pleśni...
- co i tak nie odstraszyło staruszka i po chwili na drzwiach, spostrzegł czeski napis...
- który w wolnym tłumaczeniu brzmiał: "czy patrzysz uważnie?"...
- Nie patrzył...
- ale miał szczęście. To co do niego właśnie się skradało, robiło to co z gracją rycerza w zbroi płytowej. Mógł jeszcze zareagować...
- Gorączkowo zaczął myśleć: "Co robić?!" Kiedy przypomniał sobie o szmaragdowym guziku, który teraz spoczywał głęboko w kieszeni jego płaszcza. Nie zastanawiając się długo, przytknął go do zagłębienia w drzwiach starej szafy...
- Guzik zupełnie nie pasował! "Co też mnie natchnęło, aby czarować tutaj małymi świecidełkami, kiedy można rozwiązać kwestię tak prosto - pomyślał...
- Nie zastanawiając się więcej, połknął guzik i zamknął się w szafie...
- Zamknął oczy, a gdy je otworzył... zobaczył dużo więcej niż ciemność szafy! "Tam do licha! Gdzie ja jestem?!" To była jego pierwsza myśl, gdy ujrzał wielkie zielone...
- wzgórza, porośnięte niewyobrażalnie dużymi roślinami, które przypominały...
- czeski film! Nic nie ma sensu! Staruszek osłupiał, nie wiedział gdzie iść...
- Bał się, że jeśli odejdzie za daleko nie znajdzie już szafy i wtedy...
- Uświadomił sobie, ze nie ma po co wracać! Nie ma nikogo bliskiego, wszyscy go zostawili, a on doskonale sobie z tym radził...
- Ze skarpetki wyciągnął gąsiorek i łyknął sobie...
- Zakręciło mu się w głowie i upadł na...
- coś nieprzyjemnie lepkiego...
- To coś, okazało się być monstrualnie wielkim ślimakiem. Ślimak miał strasznie smutną minę - " nie umiem trafić do domu" - chlipał...
- "Dość tych bredni dziadku! Dokumenty proszę! Co macie w tej szafie?!" - krzyknął pogranicznik...
- Nie potrzebował dużo czasu, by namierzyć u dziadka gigantyczny gąsior z przemycanym spirytusem...
- który schowany był w szafie...
- " Będzie mandacik" - wycedził przez bezzębne usta - "Chyba, że załatwimy to inaczej" - uśmiechnął się cierpko...
- Na co staruszek odparł: " może buteleczkę polskiego spirytusu?"
- Pogranicznik popatrzył na dziadka z politowaniem...
- "Jasne! Rusz trochę głową! Czy ślimaki piją spirytus?!"
- Dziadek poruszył trochę głową. To w lewo, to w prawo... dalej jednak nic nie rozumiał!
- Więc spróbował wierszem:
" Wszystkie lekarstwa na żołądek lub serce
robione są - zdziwisz się Panie wielce,
na spirytusie - oczywiście na tym trunku
co sam nie wzbudza niestety szacunku..."
- Tym czasem księżyc był wysoko.
szafa rozpłynęła się w wieczornej mgle.
Dziadek okazał się babcią,
a ślimak poszedł w swoją stronę.
I tylko dzieci nie mogły zasnąć
zastanawiając się, cóż takiego wydarzyło się dziś wieczorem
na granicy polsko - czeskiej...

Wszystkim razem i każdemu z osobna dziękuję za wspaniałą zabawę! Duch w narodzie nie ginie. Zaglądają do mnie piękne i otwarte umysły! To wielka radość! 

A oto szybka ilustracja, będąca jedną z nagród;)

Miłego dnia!

niedziela, 9 września 2012

Opowieść o tym, że o Chmurnikach mogę długo!

Mój pradziadek za dziećmi nie przepadał. Był dla mnie cieniem snującym się po zagrodzie. Nie pamiętam żadnej rozmowy z nim odbytej, ale pamiętam go dobrze. Raz chciałam go wystraszyć. Wybierał wtedy ziemniaki z kopczyka. Wiedział, że się skradam za jego plecami. Zdążył zrobić z trawy piszczałkę i kiedy byłam blisko, odwrócił się nagle i gwizdnął mi prosto w twarz. Nogi w czerwonych rajtkach pobiegły szybko.

Mam kilka zdjęć. Może dwa. Dziś patrzę na tego staruszka z romantycznym rozrzewnieniem.

Płanetnikom też odbieram ich dramatyczno - drapieżny charakter. Przywracam ich do życia, ale jako smutne od zapomnienia romantyczne stwory.

Dobrej niedzieli!

Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20


niedziela, 2 września 2012


Opowieść o „wiatrowych modlitwach”

Właściciele wiatraków szanowali demony powietrzne. Potrafili oni przebłagać Płanetników sposobami znanymi tylko sobie. „Uszanowane” demony, potrafiły być przydatne, sprowadzając właścicielom wiatraków wiatr korzystny, nie za słaby i nie za mocny.

Wiatrowe modlitwy poszły w niebo! Płanetnica w koszuli usianej łąką przepędza chmury tam, gdzie deszcz potrzebny…

A jutro? Jutro bladym świtem jadę na podłódzką wieś! Może usłyszę coś ciekawego… 

Dobrego tygodnia!


Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20