Galeria Pod Chmurką / Open Air Gallery

piątek, 28 lutego 2014

Opowieść o tym, że czasem ktoś dorosły musi nam powiedzieć, że to co robimy nie jest dobre!

W WidzeJowiszach jest tak, że kiedy jest lato to znaczy, że to są wakacje. W wakacje nasi rodzice pracują, a my dostajemy klucze od domów, które chowamy w różne miejsca. Miejsce musi być umówione i nie można zapomnieć odwiesić tam klucza. My mamy specjalny gwóźdź w szopie z drewnem. Koło szopy biega pies, więc nikt do gwoździa oprócz nas nie podejdzie. Czasem ktoś z nas wyjedzie z WideJowiszy na wakacje do miasta. Zawsze do cioci. I tam podobno dzieci muszą biegać z kluczem przywiązanym do szyi. Ja się cieszę, że klucz wisi spokojnie na gwoździu a nie na szyi.
W wakacje mamy różne pomysły. Nie zawsze dobre. Nie wiemy o tym, dopóki ktoś dorosły nam o tym nie powie. W zeszłym roku najgorszym naszym pomysłem było bieganie w doły i wybieranie z norek w piaskowych ścianach hałdy, młodych jaskółek. Człowiek z koparki powiedział nam, że teraz nie może kopać, bo właśnie się urodziły młode i dopóki się nie wychowają ma zakaz kopania. Pojechał nad morze, a to daleko od WidzeJowiszy, więc uznaliśmy, że nie będzie go dość długo.
Najpierw interesowała nas tylko koparka. Wchodziliśmy na nią i mocno tupaliśmy. Nasz hałas wydostawał się za las i dalej niósł, po całych Widzejowiszach. Akurat ktoś dorosły przejeżdżał obok rowerem i krzyczał, żebyśmy złazili z koparki, ale my i tak już nie chcieliśmy w nią tupać. Tego lata w WidzeJowiszach było wyjątkowo upalnie. Nawet w nocy. Blacha nagrzewała się od słońca, w nocy nie stygła. Nie mogliśmy na niej wysiedzieć.
Bardzo chcieliśmy za to bawić się w środku. Przekopaliśmy cały teren wokół niej, żeby znaleźć klucz, ale widać człowiek od koparki przywiązał sobie klucz do szyi, chociaż jak mówił, miał wielką ochotę wejść do morza.

Tak to już w WidzeJowiszach jest, że jak się przestaje kopać w koparkę, to można usłyszeć inne dźwięki. I my usłyszeliśmy! Zgrzytanie wydobywające się z małych norek w piaskowej ścianie.
Zajrzeć do otworków można było na dwa sposoby. Od dołu. Dwoje z nas robiło wtedy z rąk koszyczek na stopę i ktoś trzeci wspinał się do najniżej położonych otworków. Zawsze się wtedy kłóciliśmy, bo ten, kto zaglądał chciał zaglądać najdłużej, a przecież należało się każdemu po kolei. W końcu pomdlały nam ręce. Wpadliśmy na pomysł, żeby zajrzeć do norek od góry. Trzeba było się wspiąć na hałdę, położyć i zsunąć do połowy. Aż trzy osoby musiały usiąść na nogach. Wtedy zaglądało się do góry nogami.
Norki okazały się tunelami, a wiadomo, w tunelach bywa niemiłosiernie ciemno.
Wróciliśmy z latarkami. Żeby raz w jaskółcze gniazdo spojrzeć. I przekonać się jak tam mają.
I wtedy chłopcy z WidzeJowiszy wpadli na bardzo zły pomysł.
Zaczęli grzebać patykami, a my dziewczynki krzyczałyśmy, żeby nie grzebali. Bo my wiedziałyśmy, że z takiego grzebania nic dobrego nie ma i dziwiłyśmy się, że oni tego nie wiedzą. Żałowałyśmy, że nie ma człowieka na rowerze. Może by krzyczał. Krzyczałyśmy, więc same. Tak głośno, że chłopcom odechciało się grzebać patykami.
Jeden. Najstarszy, odważył się ręką wyjmować jaskółki. I spojrzeliśmy wszyscy w małe zaspane oczy, błoną jeszcze zaciągnięte i zajrzeliśmy w wygłodniale dzioby, bo przez nas wystraszone jaskółki nie mogły nakarmić młodych. Pokłóciliśmy się raz jeszcze. Pokłóciliśmy się na dobre, bo nam się wydawało, że chłopcy mylą gniazda, że odkładają pisklęta do innych norek! Że teraz młode mają pomylony świat!
I nie mogłam spać długo.
Bo jakby to było, gdyby w noc ktoś przyszedł, zabrał nas i powkładał do innych łóżek, a te łóżka do innych domów wstawił, a domy wstawił w inne niż nasze WidzeJowisze.
Tego lata przestaliśmy się z sobą bawić. My, dziewczynki z Widzejowiszy z nimi, chłopcami z WidzeJowiszy

czwartek, 27 lutego 2014

To jest Kasia. Właśnie oczekuje na swoje pierwsze kursantki. Zaraz przyjdą. Rozsiądą się wygodnie. Kasia zapali świece. Kasia zaparzy kawę i pokroi ciasto. Kasia opowie czym jest haft gobelinowy. Kasia pokaże swoje cudne, bardzo współczesne wzory, a kursantki przez parę godzin zgłębią tajniki warsztatu.
W chmurkowym świecie zrobiło się przytulnie jak nigdy. Miękkie pufy, praktyczne porady, kobieca myśl.
W nadchodzącą sobotę kolejne warsztaty z Kasią!
Kto chętny, tego po informacje zapraszam poniżej. Klikać w link! Pisać i pytać!
MinimalNeedlepoint





czwartek, 13 lutego 2014

Opowieść o chwili dla siebie!

Nie chcąc szargać nazwiska w obcej dzielnicy, w miejsce karteczki domofonowej, zakleiłam taśmą w kropki. Panowie od porządków lubią kropki. Domofon budzi mnie z letargu. Letarg to wspaniały... sama w domu, kawa z bałwankiem i porcja zaległości.
W związku z tym, że jestem sama mogę się przyznać... W sumie... to mogłabym się dać zaaresztować za jeden
gram czegoś! Najchętniej na plaży!

I pojechałam. Chciałam żeby:
a) wiało
b) prało żabami
c) przewietrzyło mi mózg.
Było cudnie. Dwa dni.
a) kawa na wynos
b) molo
c)przyjaciółka
d)pełne słońce
I wystarczy tylko coś zaplanować...
i może się uda, kiedy następne lato minie...
Tym czasem błagam sama siebie... nie trać czasu!
No dobrze... czasem trwonię... na głupoty. Ale tylko takie, które lubię!
W porze obiadu chciałabym zjeść obiad. Najczęściej wtedy nie czuję głodu. Na szczęście jest ktoś, kto mnie za to karci!
Kiedy potrzebne mi leżenie najczęściej nie ma na to szans.
Staram się żyć nie krytykując. Ale to takie trudne!
Daję się ponieść fantazji.
Dużej fantazji.
Jeszcze większej fantazji, żeby zrozumieć różnice płci. Jak dobrze, że są!
Moja prababcia mawiała mi: masz zimne nogi? To jesteś trzy dni przed śmiercią!
Babine słowa... bezcenne!
Tak jak życzenia płynące z serca!
Szczególnie bożonarodzeniowe.
To tyle kolażowych zaległości!

Szczęśliwego popołudnia!



poniedziałek, 10 lutego 2014

Opowieść o tym, że czas ucieka mi!

Drugi tydzień ferii. Siedzimy sobie w oknie zadowoleni z naszej wspólnej pracy. Ładnie sobie mój sześciolatek rozplanował dwa wieżowce co płaczą. Buźka uśmiechnięta zyskała dzień. Druga krzyczy w noc gęstą od bieli. Ja chcę ilustrację zachować, sześciolatek chce sprzedać. Ma parcie na pieniądz. Zbiera na makietę świadom w pełni, że brakuje mu jeszcze kilku tysięcy.
Trzy dni z kolegą.
Zbudowali sobie makietę z dostępnych materiałów. Na chwilę zapomnieli ile to kasy będą potrzebować. Przemeblowali pokój. Ogłosili na szybach, że będzie dyskoteka, bo sześciolatki kochają disko.
Włoskie,
polskie
i zagraniczne - jak mowią!

Potem nastał wieczór! Przyszła koleżanka. Pięć lat. Zakochała się podczas dyskoteki. Uwiła chłopcom gniazdko do spania. Ciociu pomogę, Ciociu odkurzę te szpary w materacu, bo w nich piasek znad morza jeszcze siedzi. Ciociu co jeszcze mogę? Tak sama z siebie. One. Te córki są z innej planety. I to jest cudowne!
Przyjaciele się czasem kłócą. Potem jeden wyciąga rękę, a drugi nie chce. Potem ten co nie chciał chce, a ten co chciał właśnie się rozmyślił. Jakoś to szybko u nich się zmienia. Nie to co u dorosłych. Fochy i mucha w nosie najprościej z zazdrości. Błagam. Nie dorośnijcie nigdy!!!

wtorek, 4 lutego 2014

Opowieść o tym co by było, gdybym inny dom miała

Gdybym inny dom miała, jadałabym z innych talerzy. Nie tych beżowych z pomarańczową obwódką.
Może lubiłabym beż.
Gdybym inny dom miała, nie uderzyłabym kolegi metalowymi grabiami w głowę, nie pamiętałabym tamtego sobotniego poranka, kiedy niebo było wyjątkowo czyste, a samlociki lśniące. Mamy bluzka w serek wycięta, w kolorze nieba przed burzą przytulała mnie, choć tak straszliwie narozrabiałam.

Może gdybym tylu łez nie wylała. Z podkurczonymi pod brodę kolanami. Gdybym tak pięścią nie wygrażała na swój dziecięcy los. Słowem nie zarzekała, że tak nie może być przecież wiecznie, to czy dziś wracając myślą, usiłowałabym wyprasować pióra gołębia, co zamieszkuje moje serce?
Wrosłam w to wspominanie wyprasowane, co zdaje się tylko snem z podkurczonymi nogami. Bo jak o sobie myślę sprzed lat, to jakbym sama siebie nie poznawała w tym byciu. Bo gdybym się pogodziła z tamtym byciem, to dziś mogłabym być byle kim.


Nic przecież nie stoi na przeszkodzie w byciu byle kim.

Ilustracja 12x12
Oprawa: 20x20
Cena: 100