Opowieść wigilijna...
Mam dla Was kilka zdjęć z przygotowań do świąt...
Doszłam do następujących wniosków:
wigilijny stół nie musi się uginać od dwunastu potraw, żeby było miło, okna nie muszą lśnić, żeby zobaczyć, że cały śnieg stopniał, świątecznym obrusem może zostać tkanina, która była już i zasłonką, i narzutą na sofę.
Upiekłam jedno ciasto!
Ubrałam jedną choinkę!
Nie wiem jak mogłam żyć bez taśm dekoracyjnych!
Zapaliłam kilka świec.
Mam dwie mamy i dziurkacz w kształcie wielkanocnego zajączka.
Drewniane pojazdy świątecznie poukładane w przegródkach. Pachnie im gałązka!
Zrobiłam wigilijny kolaż. Cokolwiek by się dziś w nocy nie wydarzyło... zachowajmy pokój!
Kochani! Radości z Bożego Narodzenia i żeby w Boże Narodzenie wkradło się odrobinę codzienności!
Jutro nie gotuję! Ha!