Opowieść o tym, że diabeł tkwi w szczególe...
Róża ma dziś po osiemdziesiątce. Jej mąż, krawiec pozwalał mi się przeglądać w owalnym lustrze szafy, kiedy mierzył długość moich ramion. Uszył mi dwa płaszczyki. Czarny i zielony. Czarny służył mi lepiej. Zielony był ciężki.
Za płaszczyki zapłaciła babcia i nic mi o tym nie powiedziała. Kiedy poszłam zapłacić za usługę, stary krawiec chytrze się uśmiechnął i powiedział, że będzie mi wdzięczy, jak przyjdę na jego pogrzeb, kiedy umrze.
Obiecałam. Obietnicy nie spełniłam. Powodu nie pamiętam, ale nie jest mi z tym dobrze do dziś.
Róża opowiedziała mi swą miłosną historię. Taką sprzed krawca. Była młoda i on też. No może trochę starszy, jak to za tamtych czasów bywało. Miłość wisiała w powietrzu. Widywali się całą jesień, zimę i wiosnę. Daty pisano.
Nadeszło lato i jego upalne dni. Oblubieniec pomagał w gospodarstwie przyszłych teściów. Kiedy gorąc zrobił się nie do zniesienia, zamienił długie spodnie na krótkie.
Róża zobaczyła nogi. Chude i owłosione na rudo.
Miłość odeszła wraz z wieczorem.
Różę zaklinano. Różę przeklinano. Daty odwołano.
Chłopiec, o owłosionych na rudo nogach, odszedł bez większego żalu. Takie to czasy.
Byle przed siebie... do następnej wsi, gdzie jakaś panna czeka na zamążpójście.
Znajomość zacznie od odsłoniętych kolan.
Wymiary: 15x15
Oprawa: 20x20
Cena: 80 PLN
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń