Opowieść wigilijna...
Mam dla Was kilka zdjęć z przygotowań do świąt...
Doszłam do następujących wniosków:
wigilijny stół nie musi się uginać od dwunastu potraw, żeby było miło, okna nie muszą lśnić, żeby zobaczyć, że cały śnieg stopniał, świątecznym obrusem może zostać tkanina, która była już i zasłonką, i narzutą na sofę.
Upiekłam jedno ciasto!
Ubrałam jedną choinkę!
Nie wiem jak mogłam żyć bez taśm dekoracyjnych!
Zapaliłam kilka świec.
Mam dwie mamy i dziurkacz w kształcie wielkanocnego zajączka.
Drewniane pojazdy świątecznie poukładane w przegródkach. Pachnie im gałązka!
Zrobiłam wigilijny kolaż. Cokolwiek by się dziś w nocy nie wydarzyło... zachowajmy pokój!
Kochani! Radości z Bożego Narodzenia i żeby w Boże Narodzenie wkradło się odrobinę codzienności!
Jutro nie gotuję! Ha!
I niech ci nie braknie odwagi do "Róbmy Swoje"! Ukochy!
OdpowiedzUsuńp.s. a pod choinką "Sto lat samotności" :) Ciekawam bardzo.
UsuńOdwagi! Życzę "Stu lat" w miękkim kocu, z filiżanką, kubkiem czegoś ulubionego... Dobry przekład? Kasas/Chądzyńska?
UsuńJedna choinka w zupełności powinna wystarczyć ;)
OdpowiedzUsuńMi tak... ale nie wiem czy pięciolatkowi...;)
UsuńWesołych Świąt!!
OdpowiedzUsuńoraz pastelowych;)
Usuńkolekcja pojazdów świetna! tak jak i choinka:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń