Opowieść o starych gazetach i znajdowanych tam słowach...
Mają pożółkły papier. Niektóre mocno przez ząb czasu naruszone, inne w zaskakująco dobrym stanie. Dziennik Polski z 1941 r., Bluszcz z 1925, Kuryer ogrodniczo - hodowlany z 1933... Czasem podarowane, czasem zakupione. Słowa znajdują mnie. Potem układają się w proste frazy. Wycinam, naklejam na papier w ulubionym, złotym odcieniu. Powstało kilka małych kolaży. Lubię je i mam wobec nich cytrynowo - chytry plan;)
1. Kolaż z włoską, gangsterską historyjką. Powinno zrodzić się kilka pytań... kto, dlaczego, po co?
2. Poniedziałki mam melancholijne. najczęściej wtedy preparuję marzenia... Ostatnio chciałam w ogród na boso pójść...
3. Spiżarnia na niekorzystny biomet. Działa!
4. Oczywistości... Dla przewrotności co z serca wypływa, mam ogromną chęć dorysować małego, białego pieska;)
Miłego wieczoru;)
Dorysuj! Jak zwykle, jestem oczarowana. I aż głodna na stare gazety!
OdpowiedzUsuń;) coś mi się zdaje;)
Usuńgratuluję spelnionych marzen i galerii pod chmurka!!!Twoje prace fascynujące estetycznie i merytorycznie,uwiodły mnie drewniane koniki:)
OdpowiedzUsuńbędąc w Krakowie nie omieszkam zajrzec;)
pozdrawiam
A.(z naszego wspolnego pueblo) z juz całkiem dużą córeczką Tamarą:)
Tamara - piękne imię! Droga "A" - mam nadzieję, że się zobaczymy niebawem;)
UsuńWspaniałe! Już sama nie wiem, czy bardziej poezja, czy grafika...
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem;)Pozdrowienia;)
UsuńWspaniałe rzeczy tworzysz- jestem zahipnotyzowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję! A ja do Ciebie też zaglądam;) Pozdrawiam!
Usuń